quinta-feira, 26 de abril de 2018

Ekstraklasa. Z ławki rezerwowych do roli liderów. Michał Kucharczyk i Cristian Pasquato wyszli z cienia

Pod koniec kadencji Romeo Jozaka, Michał Kucharczyk stał się w Legii kozłem ofiarnym. Na Cristiana Pasquato Chorwat też nie patrzył przychylnym okiem. Obaj piłkarze dostali jednak szansę od Deana Klafuricia i w dwóch ostatnich meczach dali mistrzom Polski bardzo ważne zwycięstwa.




74. minuta pucharowego meczu z Górnikiem Zabrze. Po czerwonej kartce dla Tomasza Loski, do piłki podszedł Michał Kucharczyk. 27-latek nie kombinował, uderzył na siłę i nie dał szans Wojciechowi Pawłowskiemu. W doliczonym czasie gry w pole karne gości dośrodkował Cristian Pasquato, a strzałem głową Legię do finału wprowadził Jarosław Niezgoda.

Cztery dni później włoski pomocnik znów pomógł zespołowi Deana Klafuricia. W 43. minucie meczu z Wisłą Kraków Pasquato popisał się pięknym uderzeniem z dystansu, które zapewniło warszawiakom trzy punkty. Gol 29-latka został uznany za najładniejszą bramkę 32. kolejki Ekstraklasy i utrzymał Legię w walce o mistrzowski tytuł.

Kucharczyk i Pasquato, którzy nie cieszyli się zaufaniem Romeo Jozaka, w ostatnich dniach byli liderami drużyny. Czy to tylko chwilowy błysk, czy piłkarze do niedawna będący w cieniu, poprowadzą warszawiaków do podwójnej korony?

2
Wieczny roller coaster
Blisko ośmioletnia kariera Kucharczyka w Legii to nieustanne wzloty i upadki. Piłkarz, który w wieku 19 lat wchodził do zespołu Macieja Skorży z łatką wielkiego talentu, z czasem stał się obiektem drwin. Zawodnikowi wypomina się słabe wyszkolenie techniczne, marnowanie stuprocentowych szans, chaotyczność.

Fakty są jednak takie, że to Kucharczyk jest dziś jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w szatni. Przy Łazienkowskiej zdobył cztery mistrzostwa Polski i pięć krajowych pucharów. Zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Lidze Europy. Nieźle jak na symbol ligowej mizerii, za który przez wielu jest uważany.

W ostatnich latach kilka razy wydawało się, że dla Kucharczyka zabraknie miejsca w Legii. Kolejni szkoleniowcy początkowo sprowadzali i faworyzowali innych piłkarzy, ale zawsze to on kończył w podstawowym składzie. Często jako lider.



Kuchy King
Kucharczyk wielokrotnie zasługiwał na krytykę, na łatkę piłkarza z mocno ograniczonymi umiejętnościami też solidnie zapracował. Nie da się jednak ukryć, że to on wielokrotnie wyciągał Legię z problemów, gdy inni zawodzili. Coraz częściej i głośniej mówi się o tym, iż na Łazienkowską mogą trafiać dziesiątki zawodników, ale na końcu zespół ratować będzie właśnie Kucharczyk.

By takie sytuacje znaleźć, nie trzeba sięgać daleko wstecz. Przed rokiem 27-latek zdobył bardzo ważne w kontekście mistrzostwa Polski bramki z Lechią Gdańsk (2:1), Pogonią Szczecin (2:0) czy Lechem Poznań (2:0). W tym sezonie nie bał się wziąć na siebie odpowiedzialności i wykonał decydujący rzut karny przeciwko Lechowi (2:1) czy wspomniany rzut wolny w starciu z Górnikiem.

Kucharczyk trafiał też w Europie, na swoim rozkładzie ma m.in. Spartaka Moskwa, Rapid Bukareszt, Celtic, Trabzonspor, FC Brugge, Zorię Ługańsk, Dundalk czy Borussię Dortmund. Przecież to właśnie gol Kucharczyka przypieczętował awans Legii do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Dla warszawskich kibiców stał się królem, "Kuchym Kingiem". Symbolem zaangażowania, walki, oddania klubowi.


4
Z rezerw do roli kapitana
Pierwsze miesiące tego roku idealnie ilustrują losy Kucharczyka w Legii. Zaczęło się źle, bo Jozak nie widział dla niego miejsca w podstawowym składzie. Do momentu zwolnienia Chorwata, 27-latek tylko raz znalazł się w wyjściowej jedenastce.

Ale to nie mizerna liczba minut była jego największym problemem. Pod koniec marca Jozak zesłał Kucharczyka do rezerw z powodu rzekomego wynoszenia informacji z szatni do mediów. Uzasadnienie decyzji Chorwata zostało przyjęte z ogromnym zdziwieniem, bo zawodnik za dziennikarzami nigdy specjalnie nie przepadał.

Ale Kucharczyk wrócił do pierwszego zespołu po niespełna dwóch tygodniach. Po zwolnieniu Jozaka od razu wskoczył też do podstawowego składu, a spotkanie z Górnikiem kończył jako kapitan drużyny i jeden z jej bohaterów.

Łukasz Wiśniowski z "Łączy nas piłka" w "Wilkowicz Sam na Sam": Adam Nawałka chyba nie ma czasu oglądać naszych filmów. Ale jego żona ogląda i słyszałem, że pani Kasi się podoba



Nenhum comentário:

Postar um comentário