Przesunięcie Tymoteusza Puchacza na bok obrony wygląda na strzał w dziesiątkę. Trener Dariusz Żuraw już kilka razy w tym sezonie testował 21-letniego skrzydłowego w roli defensora, ale w październiku ubiegłego roku po przegranym meczu z Zagłębiem (1:2) zarzucił ten pomysł i wrócił do niego dopiero teraz.
- - Jeden mecz w ekstraklasie opuścił Tymoteusz Puchacz, pauzował wówczas za kartki.
- - Sześć razy w tym sezonie 21-latek rozpoczął mecz w roli lewego obrońcy.
- - 30 sprintów wykonał Puchacz w dwóch ostatnich spotkaniach, żaden z lechitów nie miał ich w tym czasie więcej.
– Tymek zanotował po wznowieniu rozgrywek słabsze występy na skrzydle, a już wcześniej planowaliśmy, że w momencie, gdy nasz nominalny lewy obrońca Wołodymyr Kostewycz będzie miał dużo minut w krótkim czasie, to damy mu odpocząć i spróbujemy Puchacza w jego miejsce.
I pewnie będziemy go jeszcze na tej pozycji próbować – wyjaśnia powody takiej decyzji personalnej poznański szkoleniowiec. – Wahadło, lewa obrona, skrzydło – nie robi mi to żadnej różnicy. Gra przy linii jest moim atutem, niezależnie od tego, w jakiej roli. Kiedy ktoś mi rzuci piłkę na ściganie się z rywalem, to jest mój żywioł – podkreśla z kolei sam Puchacz, odnosząc się do tematu występów na wciąż nietypowej dla siebie pozycji.
Przenosiny na stałe?
W ostatnich dwóch spotkaniach z Pogonią (4:0) i Koroną (3:0) 21-latek wystąpił na lewej stronie obrony i podobnie jak cały zespół – za oba te mecze zebrał bardzo dobre recenzje. W każdym miał też po jednej asyście – z Portowcami obsłużył podaniem Jakuba Modera, a w Kielcach wyłożył piłkę Christianowi Gytkjaerowi. Obie te akcje rozpoczął od imponujących kilkudziesięciometrowych rajdów przy linii bocznej.
– Jego gra na pozycji lewego obrońcy się podoba, bo prezentuje w niej ofensywne atuty. Jest dynamiczny, wbiega na pełnej szybkości z głębi pola, ma asysty. Dysponuje dobrym dośrodkowaniem i niezłym strzałem.
Nie mam jednak przekonania, że już dziś jest to dla niego optymalna pozycja, bo ma wciąż deficyty w grze w defensywie. Korona i Pogoń nie prezentowały tylu atutów z przodu, by to obnażyć, ale przy lepszym rywalu pewnie wyszłyby jego problemy na przykład w grze jeden na jednego w obronie – zauważa były defensor Lecha Marcin Drajer.
Coraz częściej można usłyszeć jednak głosy, że wystawianie Puchacza na boku obrony nie musi być działaniem doraźnym i tymczasowym, a mogłoby się sprawdzić także na stałe. Zwłaszcza że w perspektywie najbliższych kilku miesięcy Kolejorz najpewniej pożegna się z obstawiającym dotychczas regularnie tę pozycję Kostewyczem, którego kontrakt wygasa z końcem grudnia tego roku.
– Być może jest to dla niego odpowiednia docelowa pozycja, ale najpierw musi poprawić zachowania, gdy rywal jest przy piłce, czyli kwestie ustawienia, zawężania pola gry czy podwajania krycia. Na pewno trenerzy Lecha mają tego świadomość i on też to wie.
Znam go dobrze od wielu lat, miałem okazję prowadzić go jako trener w kadrach wojewódzkich i już wtedy był zawodnikiem o cechach głównie ofensywnych, a w zadaniach w obronie czuł się mniej pewnie. Wtedy występował u nas nawet nie na boku, a w środku pola, na pozycji numer osiem albo dziesięć i brylował w ofensywie. Jeżeli jednak poprawi się w grze w obronie, a każdy mecz rozegrany na tej pozycji pozwoli mu zbierać w tym elemencie doświadczenie, to kto wie – może mógłby się kiedyś odnaleźć na stałe w tej roli – analizuje Drajer.
Dylemat szkoleniowca
To wszystko jednak rozważania dotyczące przyszłości, a Kolejorza już w sobotę czeka wyjazdowy mecz z Piastem i przed nim trener Żuraw będzie musiał zdecydować, czy kontynuować eksperyment z Puchaczem, czy wrócić do używanego przez większość sezonu wariantu z Kostewyczem. – Po dwóch tak dobrych występach Puchacza nie sądzę, by trener Żuraw zdecydował się na zmianę. Pytanie tylko, czy Tymek znów będzie miał okazję tak mocno błyszczeć w ofensywie, bo nie ma wątpliwości, że Piast jest drużyną z innej półki niż Korona – podsumowuje Drajer.
Nenhum comentário:
Postar um comentário