Legia wykorzystała potknięcie Piasta Gliwice. Bez większych nerwów pokonała w stolicy Śląsk Wrocław. Na sześć meczów przed końcem rozgrywek warszawski zespół ma 10 punktów przewagi nad wiceliderem.
Stołeczny klub pewnie zmierza do odzyskania tytułu. Miewa wpadki - jak ta przed tygodniem w Zabrzu z Górnikiem - ale szybko odzyskuje to, co wcześniej stracił. Tylko raz w tym sezonie przegrał dwa mecze z rzędu, na przełomie września i października ubiegłego roku, ulegając Lechii Gdańsk i Piastowi.
W niedzielę tylko przez pierwsze minuty Legia była w cieniu Śląska. Wrocławianie mieli jednak tylko optyczną przewagę. Niewiele z niej wynikało. Najlepszą okazję miał Exposito w 23. minucie. Nie wykorzystał błędu Artura Jędrzejczyka. Pogubił się, niepotrzebnie zaczął dryblować i nie oddał nawet strzału.
Legia stopniowo stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Rozpędzała się. Świetnych okazji nie wykorzystali: Jose Kante, Domagoj Antolić, Walerian Gwilia. Gruziński pomocnik raz się pomylił, ale potem okazał się precyzyjny. Odnalazł się w polu karnym, gdy piłka po podaniu Wszołka odbijała się od piłkarzy jednej i drugiej drużyny. Bezlitośnie wykończył akcję. Od 35. minuty Legia prowadziła.
Gwilia został bohaterem spotkania. 26-letni pomocnik przyćmił wszystkich. Dobrze się czuł, po strzelonej bramce nabrał jeszcze większej pewności. Był wszędzie tam, gdzie potrzeba i w obronie i w ataku. Praktycznie nie popełniał błędów. Strzelił też drugiego gola w meczu. W 54. minucie znów dobrze przewidział, gdzie może spaść piłka i oddał strzał z woleja.
W tym sezonie Gruzin strzelił w lidze siedem goli, ma też pięć asyst. Świetnie radzi sobie po pandemii. Przedtem zdobywał bramki z Miedzią Legnica w Pucharze Polski, z Wisłą Kraków. To wielka siła Legii. Każdy piłkarz w dowolnym momencie sezonu wnosi coś pożytecznego, szczególnie w pomocy. Jak nie Gwilia to Luquinhas, jak nie Luquinhas to Wszołek albo Domagoj Antolić bądź Andre Martins.
Nenhum comentário:
Postar um comentário