Lech Poznań zachęcał swoich kibiców do kupienia wirtualnego biletu na mecz z Pogonią Szczecin. Ci postawili warunek - kupimy, jeśli zamiast Karlo Muhara zagra Jakub Moder. I rzeczywiście, Chorwat usiadł na ławce, a Polak był najlepszy na boisku. Pomógł Lechowi wygrać 4:0.
Najpierw popisał się efektownym strzałem z pierwszej piłki: podał mu najlepszy przyjaciel - Tymoteusz Puchacz, a on połączył siłę z precyzją i po niemrawym początku spotkania wyprowadził Lecha na prowadzenie. Podobne akcje przez wiele lat rozgrywali w juniorach i przed meczem z Pogonią umówili się, że spróbują ją odtworzyć na poziomie ekstraklasy. Dziesięć minut później było już 2:0. Moder zaatakował Tomasa Podstawskiego tuż przed polem karnym Pogoni, a Christian Gytkjaer odzyskał piłkę i trafił do bramki. Po przerwie Moder znów uderzył z dystansu - tym razem więcej było siły niż precyzji - ale Dante Stipica jedynie odbił piłkę przed siebie i piłkarze Lecha dobijali do skutku. Na 3:0 trafił Dani Ramirez. Moder nie maczał palców jedynie przy czwartej bramkowej akcji. Był najlepszym piłkarzem na boisku.
Nie ma jednak sensu rozpatrywać przeprowadzonej na Twitterze akcji "#BiletdlaMuhara" na zasadzie, czy rację mieli kibice od kilku meczów domagający się tej zmiany, czy Dariusz Żuraw, który dotychczas konsekwentnie stawiał na Muhara. O tym, że tym razem Moder wyszedł w pierwszym składzie, mogły zdecydować taktyczne niuanse, poziom zmęczenia, czy - przede wszystkim - aktualna forma obu piłkarzy. Ugięcie się trenera pod presją kibiców wydaje mi się ostatnim powodem. Potwierdził to Dariusz Skrzypczak, drugi trener Lecha: "Decyzja, że z Pogonią zagra Jakub Moder zapadła bezpośrednio po spotkaniu z Zagłębiem Lubin". Sama akcja wiele mówi natomiast o atmosferze wokół klubu. To pod tym kątem jest najciekawsza.
Bilet dla Muhara, czyli Jakub Moder do pierwszego składu
Kibice w Poznaniu są bowiem niezwykle niecierpliwi. I trudno się temu dziwić, skoro w ostatnich sezonach Lech regularnie ich zawodził: wyłożył się na ostatniej prostej w drodze po mistrzostwo, przegrał dwa finały Pucharu Polski, a rok temu zajął ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej. Teraz miało być inaczej - latem kadrowa rewolucja, jakościowe wzmocnienia i odważne stawianie na zdolnych młodzieżowców. Lech wciąż walczy o wejście do finału Pucharu Polski i miejsce pozwalające grać w kwalifikacjach Ligi Europy, ale że regularnie przytrafiają mu się wpadki, to kibice zdążyli wypatrzeć najsłabszy element w składzie: właśnie Karlo Muhara, który miał zabezpieczyć środek pola i pozwolić Pedro Tibie rozwinąć skrzydła z przodu, tymczasem często jest spóźniony i niepewny w rozegraniu. W dodatku - ich zdaniem - w niczym nie lepszy od 21-letniego wychowanka - Jakuba Modera.
W akcji z wirtualnymi biletami, których zakup ma być gestem solidarności z klubem w trudnych gospodarczo czasach, kryje się nie tylko niechęć kibiców do samego Muhara, ale też zdenerwowanie przestrzelonym transferem, kolejny protest wobec władz klubu, frustracja po stracie punktów z Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin oraz wsparcie samego Modera, który kolejnymi udanymi meczami zapracował na miano bohatera kibiców. Dlatego jego wpychają do składu, a Muharowi chcą kupić bilet do domu.
Lech Poznań nie przeciekał z tyłu i zyskał w ofensywie
Ale dotychczas Dariusz Żuraw ich nie zestawiał. Muhara traktował jako typowego defensywnego pomocnika, niemal wyłączonego z działań w ofensywie. W Moderze widział piłkarza bardziej wszechstronnego, który jednak w tyłach mógł nie zapewnić odpowiedniego bezpieczeństwa i nieco zaburzyć równowagę w składzie. Wprowadzał go zazwyczaj, gdy musiał grać odważniej i odrabiać straty. To bodaj sedno niezgody kibiców z trenerem - Żuraw twierdził, że mimo popełnianych błędów, Chorwat gwarantuje Lechowi bezpieczeństwo. Na konferencjach prasowych powtarzał kibicom: "Nie widzicie jego zalet. Wskazujecie tylko wady". Kibice się z tym nie zgadzali. O Muharze pisali, że to tykająca bomba.
A sam Moder? Zapewnia, że dobrze czuje się na każdej pozycji w środku pola i że dojrzał już do tego, by regularnie wychodzić w pierwszym składzie. Potwierdza to w meczach: strzela gole lewą i prawą nogą bez względu na to, gdzie konkretnie jest ustawiony. Do siatki trafił już trzy razy. Miał jeszcze jeden strzał, który dał Lechowi bramkę, ale oficjalnie został zaliczony jako trafienie samobójcze. Presja go nie paraliżuje. We wtorek kibice wyjątkowo na niego liczyli, a on sprostał wyzwaniu. Inna sprawa, czy w dłuższej perspektywie potencjał Modera powinien być ograniczany licznymi zadaniami w defensywie. Nie każdy rywal pozwoli mu tak swobodnie podłączać się do ataku i łączyć na tej pozycji grę pod jednym i drugim polem karnym.
Na pewno jednak po meczu z Pogonią Szczecin, w którym Kolejorz z Moderem w składzie wcale nie stał się łatwiejszy do zranienia, a znacząco zyskał siłę rażenia, trenerowi jeszcze trudniej będzie wytłumaczyć ewentualny powrót Muhara do składu kosztem Polaka.
Nenhum comentário:
Postar um comentário